Wyjeżdżając z Polski żegnał nas deszcz. Dalej pogoda również nas nie
rozpieszczała. Całą drogę towarzyszył nam deszcz, mgła, a nawet śnieg
!!! Temperatura powietrza to -2 do 2 °C.
Zdjęcia w losowej kolejności z video rejestratora
Jadąc już przez Chorwację i mając 100 km do celu nadal na poboczach leżał śnieg, a temperatura wcale nie wzrastała.
Byłam tym przerażona, ale gdy dojechaliśmy do celu po śniegu nie było już śladu, pozostał z nami tylko deszcz.
Nie ominęły nas też roboty drogowe
Całą drogę udało mi się przejechać na gazie. Tankowałam w Czechach, Słowenii i Chorwacji.
W powrotnej drodze tankowałam w Chorwacji, w Słowenii dobiłam dosłownie
4L LPG i następne tankowanie było już w Czechach. Łącznie przejechałam
2500 km. Za LPG zapłaciłam łącznie 512,96 zł. Do tego doszły winiety.
Winiety kupowałam w drodze, na stacjach benzynowych. Pierwszą winietę
zakupiłam już po przejechaniu granicy Czech. Nie zakupiłam winiety przed
granicą ponieważ myślałam, że na pewno kupię ją na granicy. Okazało się
jednak, że na granicy winiety nie mogłam zakupić, bo nie było tam
żadnego miejsca, w którym można by to było zrobić. Mijając granicę z
przerażeniem patrzyłam na tablicę, na której wyraźne było oznakowanie,
że obowiązują winiety. Ledwo minęłam ten znak, a już wypatrzyłam
radiowóz na poboczu. Widziałam w myślach jak mnie zatrzymują i wypisują
mandat, ale na szczęście zajęci byli kimś innym. Jakieś 3 km dalej była
stacja benzynowa, gdzie od razu zakupiłam winietę. Koszt winiety to 310
CZK za winietę na 10 dni. Nie wiedząc czy na granicy Czechy - Austria
będę mogła zakupić winietę, kolejną winietę również kupiłam na stacji w
Czechach, ale nieco dalej. Zapłaciłam za nią 310 CZK - 10 dni. Za
wszystko płaciłam kartą i tak też polecam robić. Gdy zapytałam ile koszt
winiety w Euro usłyszałam w odpowiedzi, że 15 euro. Po przeliczeniu,
robi to różnicę :) Przekraczając granicę zauważyłam, że nie miałabym
żadnego problemu z zakupem winiety na granicy. To samo dotyczy przejścia
Austria - Słownia. Można spokojnie zakupić tam winietę na granicy. Ja
jednak zakupiłam ją wcześniej. Na stacji i za 30 dni zapłaciłam 30 euro.
Niestety ze Słowenią jest ten problem, winiety są albo na 7 dni, albo
na miesiąc. Jadąc na 10 dni, nie miałam wyjścia, musiałam brać
miesięczną.
W Chorwacji nie ma winiet, ale są drogi płatne. Podjeżdża się pod
bramkę, jak na naszej autostradzie, pobiera się kwitek i jedziemy
dalej.
Przy kolejnej bramce wkładamy kwitek w odpowiednie miejsce i pokazuje
nam ile mamy do zapłaty. Oczywiście tutaj za przejazdy również płaciłam
kartą. Za przejazd Zagreb - Macel zapłaciłam 48 HRK ( i raz 72 HRK, ale
wtedy było straszne zamieszanie na bramkach, mieli jakieś awarie i
ludzie musieli przejeżdżać z jednych bramek do drugich. Dlaczego nam
tyle policzyło ? Nie wiem. ). W rozliczeniu kartą na bramkach w
Chorwacji jest ten problem, że nie drukuje się potwierdzenie transakcji i
tak na prawdę, dopiero w Polsce się zorientowałam, że zapłaciłam
więcej.
Kolejna płatna trasa to Rjeka - Zagreb. Koszt przejazdu w jedną stronę
to 61 HRK. Do tego płaciłam jeszcze za przejazd przez most Krk, dwa
razy po 35 HRK. Płaci się tylko, gdy wjeżdża się na wyspę. Przy
wyjeździe nie ma opłaty, ale ja wjeżdżałam dwa razy :)
Całość paliwo + koszty winiet i dróg płatnych jadąc z Krakowa, wyniosły
mnie 969,79 zł za 2500 km w tym przejazd Krk - Jeziora Plitwickie -
Krk.
Droga jest dobra. Jedynie w Austrii trochę nas przetrzymało, bo były
roboty drogowe, a wjechaliśmy tam ok. 7-mej rano więc ruch na drodze był
wtedy spory. Wracając, nie odczuliśmy już tego. Jeszcze jedno na co
zwróciłam uwagę, to ograniczenia prędkości w tunelach. Gdy jechaliśmy na
Chorwację były ustawione na 80 km/h, gdy wracaliśmy 10 dni później
dozwolona była prędkość 100 km/h. Zastanawiam się czy było to
spowodowane pogodą, czy tym że jechaliśmy w nocy ? A może zupełnie czymś
innym ?
Gdy dojechaliśmy na miejsce, nawigacja zaprowadziła nas pod
zupełnie inny budynek niż powinna. Adres jaki mieliśmy wpisany był
przecznicę dalej. Ale to jakieś miejscowe zamieszanie, bo rzeczywiście
nawigacja zaprowadziła nas pod ulicę, jaką miała wprowadzoną. Dziwne
tylko, że nasz apartament miał taki adres, a znajdował się na zupełnie
innej ulicy. Sprawdzając na tabliczce mieszkaniowej, adres się zgadzał z
tym, który mieliśmy podany, a nawa tej ulicy w rzeczywistości była
przecznicę obok ... Trochę to zamieszane... :) Na szczęście oglądałam to
miejsce wcześniej w Google Street View i od razu wiedziałam, gdzie mam
jechać :)
Dotarliśmy do celu. Apartamenty Juras,
Zarok 80, 51-523
Baška - wyspa Krk.

Od razu przywitała nas właścicielka. Młoda, sympatyczna, wesoła.
Powiedziała, że skoro jesteśmy pierwsi, to możemy sobie wybrać pokój i
zaprowadziła nas do budynku, w którym już wcześniej upatrzyłam sobie
pokój, jaki chcę. Jakby czytała w moich myślach, zaprowadziła nas prosto
do tego pokoju. Zachwycona powiedziałam od razu, że bierzemy i że nie
chcemy już nic więcej oglądać. Apartament był na piętrze z widokiem na
morze, balkon. W środku był salon i sypialnia, toaleta z bojlerem (nawet
tego nie zauważyłam, dowiedziałam się o tym później), była duża
lodówka, mikrofalówka, kuchenka, czajnik, ekspres do kawy, toster ...
Było wszystko, co mogłoby się przydać, a nawet więcej jak dla mnie :)
Idealne mieszkanko na te kilka dni. Już chciałam iść po rzeczy, ale
właścicielka cały czas namawiała nas na obejrzenie jeszcze jednego
apartamentu. W sąsiednim budynku u Jej znajomej. Byliśmy dużą grupą,
więc nie zmieściliśmy się wszyscy w jednym budynku i musieliśmy jako
grupa dobrać dwa apartamenty obok. Pierwotnie nie chcieliśmy go nawet
oglądać, bo po co ? Ten był idealny i do tego jesteśmy w jednym budynku
wraz z całą grupą. Nie widzieliśmy sensu iść i oglądać kolejny
apartament, ale Steffi tak namawiała, że w końcu daliśmy się tam
zaprowadzić. Gdy tam weszliśmy, już stamtąd nie wyszłam :) Apartament
mniejszy, nie miał osobnej sypialni, miał jedno duże pomieszczenie z
aneksem kuchennym. Było tam dwuosobowe łóżko, rozkładana kanapa, stół, w
kuchni dwa elektryczne palniki, toster, ekspres do kawy, czajnik, pełne
wyposażenie kuchni ... I przepiękny widok z tarasu ...

To właśnie dla tego widoku zostałam w tym
apartamencie. Widok na morze miałam z każdego miejsca w pokoju, nawet z
łóżka. Do tego było słychać szum fal. Na tarasie drugi stół i
krzesełka. Suszarka na ubrania. Klimatyzacja, która również robiła za
ogrzewanie pokoju. Wszystko jak nowe, nie zniszczone. W łazience nie
było bojlera, jak we wcześniejszym apartamencie, który oglądaliśmy, ale
nie było też mikrofalówki, a lodówka była o połowę mniejsza. Dla nas
jednak wystarczająca.
Należy też
zwrócić uwagę na to, iż internet działał bez zastrzeżeń i nie musieliśmy
kupować miejscowej karty prepaid do internetu. Zostaliśmy. Na
przywitanie dostaliśmy buteleczkę z Rakiją i okazało się, że tylko my
dostaliśmy taki prezencik. W szufladzie jednej z szafek znalazłam
wizytówkę. Wygląda na to, że apartament ten nazywał się Natalia Capić.
Adres: Zarok 88, 51-523 Baśka. I co dziwne, znowu ta ulica Zarok, która w
rzeczywistości była przecznicę wcześniej, a nasza ulica nazywała się
Istarska (
Pinezka z Google Maps ) I ten widok ...
Rozpakowaliśmy się i zanim ogarnęliśmy się na dobre zrobiło się ciemno.
Za oknem padało. Nie chciało nam się nigdzie już wychodzić. Po
nieprzespanej nocy i dwóch dniach na nogach, postanowiłam odpocząć,
ponieważ z samego rana planowaliśmy pojechać na Jeziora Plitwickie.
Z Jezior Plitwickich wróciliśmy do Baśki po 22-giej. W
międzyczasie dojechali już znajomi, więc od razu poszliśmy się
przywitać. I znowu nigdzie nie wyszliśmy :)
Dopiero drugiego dnia po przyjeździe poszliśmy na spacer zwiedzić
okolicę. Baśka o tej porze była jeszcze pusta. Większość sklepów w
okolicy naszego apartamentu była jeszcze pozamykana, ale niewiele dalej
był deptak, przy którym były zarówno restauracje, jak i sklepy. Widać
było, że jesteśmy przed sezonem. Mało ludzi, trwające prace
przygotowujące restauracje i sklepy do otwarcia. W otwartych
restauracjach brakowało obsługi i trzeba było bardzo długo czekać na
jedzenie i rachunek. Mimo wszystko było przyjemnie i jakoś nie brakowało
mi gwaru pełnego sezonu.
Jeśli chodzi o ceny, to były wyższe niż w Polsce.
Dla porównania podaję kilka, które zapamiętałam.
Piwo Karlovacko - 1,854 L (sklep Konzum) - 16,57 HRK
Piwo Ożujsko - 2L (sklep Konzum) - 19,99 HRK
Piwo Ożujsko 0,5L w restauracji - 18-20 HRK
Pizza Margherita w restauracji - 38 HRK
Pizza Salami w restauracji - 50 HRK
Cocacola 0,5L (sklep Konzum) - 6,67 HRK
Cocacola 0,5Lw restauracji - 22 HRK
Herbata w restauracji - 7 HRK
Lody 1 gałka - 7 HRK
Tabletki na przeziębienie Maxflu 10 szt.- 44,7 HRK
Banany-2 szt (sklep Konzum) - 5,77 HRK
Worki na śmieci najtańsze (sklep Konzum) - 8,79 HRK
Drożdżówka w piekarni - 10 HRK
Bułka z parówką i zapiekanym serem w piekarni - 12 HRK
Pizzerinka - 8,99 HRK
Miejscowość sama w sobie ładna, i z każdym kolejnym dniem
nabierała coraz większego uroku.
Wydaje mi się, że w sezonie może być tam całkiem fajnie i na pewno jest
tam wtedy bardzo dużo ludzi. Gdy przyjechaliśmy dopiero wszystko było
przygotowywane do otwarcia sezonu. Z dnia na dzień było widać różnice. W
jednym dniu nie było parasoli na plaży, a następnego był już cały ich
rząd. Campingi przygotowywały się na turystów, a następnego dnia, już
były częściowo zapełnione. W jednym dniu restauracja była zamknięta, a
następnego już czynna. Miasteczko z każdym dniem zapełniało się ludźmi i
przybywało atrakcji.
Poniższe zdjęcia są w kolejności losowej, robione różnym sprzętem, w większości telefonami w rożne dni.
Nasze Centrum nurkowe.
Znajduje się ono zaraz przy naszym miejscu noclegowym.
Widok sprzed naszego apartamentu
Jeden z miejscowych kotów.
Jest on najładniejszy i chyba najbardziej rozpieszczony wśród wszystkich tamtejszych kotów.
Nikogo się nie boi, nie reaguje na głaskanie, taki typowy wyluzowany rozpieszczony kot :)
Jak będziecie w Baście to na pewno go spotkacie na deptaku w okolicy sklepu Kozum :)
Niedaleko naszego apartamentu były zjeżdżalnie. Nie były jeszcze
otwarte, ale prace przy nich trwały codziennie, więc całkiem możliwe, że
już są czynne, a jeśli nie to w sezonie będą na pewno :)
Zdjęcia z portu
Koty. Koty są wszędzie :)
Idziemy spacerkiem wzdłuż morza w kierunku portu.
Po prawej stronie towarzyszy nam morze.
Po lewej stronie sklepy i restauracje.
Statek, który wypłynął na zachód słońca.
I znowu port.
Lody ala "Pamela Anderson" jak twierdził lodziarz :)
Ludzie tam są bardzo pozytywnie nastawieni do turystów.
Nie wiem, jak w sezonie, ale poza sezonem było bardzo miło :)
Okolica naszego apartamentu
Widok z naszego tarasu na prawą stronę
Widok z naszej plaży na lewą stronę
Mapka okolicy
Jak przyjechaliśmy, tych parasoli jeszcze nie było.
Gdy wyjeżdżaliśmy stały już na naszej plaży.
Widok z naszej plaży na prawo
Miasteczko
Z lewej strony stoliki restauracji.
Jedliśmy tam. Tzn.kto jadł to jadł :)
Jedzenie podobno bardzo dobre, tak mówili znajomi, ale obsługa ...
Jak już wspomniałam poza sezonem brakowało pracowników i przeważnie
jedna osoba, czasem dwie musiały obsłużyć wszystkich klientów. Niestety
tak było i tutaj, na napój trzeba było czekać pół godziny ... Na posiłek
... Dużo dłużej. Ale przynajmniej podobno smacznie :)
Mapka portu.
W Baśce jest też Akwarium.
Nie nastawiajcie się jednak na nic wielkiego.
Zwiedzanie w bardzo wolnym tempie zajmuje 20-30 minut. Koszt to 30 HRK
dla dorosłej osoby. Dzieci 20 HRK.
Żal mi tych zwierząt w akwarium.
Ja tam nie byłam.
Zdjęcia zrobił mąż, który poszedł tam z dziećmi znajomych.
I znowu miasteczko :)
I okolice portu :)
Baśka zachęca do spacerów.
Zarówno deptakiem, kamienistym brzegiem wzdłuż morza, jak i szlakami,
którymi można dojść do m.in. do cerkwi Sv. Ivana, a idąc dalej na
szczyt wzgórz, podziwiać piękne krajobrazy.
To właśnie widok ze szczytu
Zrobiliśmy wtedy prawie 12 km na tej trasie.
Nasz urlop szybko minął i trzeba było ruszyć w kierunku domu.
Opuszczamy wyspę Krk
Droga powrotna mijała szybko.
Pogoda dopisywała.
Tym razem jechaliśmy w dzień i przez całą trasę towarzyszyło nam słońce
|
Inne wpisy z tego wyjazdu
|